Piękny dzień dziś był tu w Arlington. Jest 23:03, a wciąż mam otwarte oba okna w pokoju i siedzę w przeciagu napawając się wiosennymi powiewami. W taką pogodę zapominam nawet, że zostałem bez pensji w najbliższym czasie. Ale nie o tym miałem pisać.
W większość miejscowości, które odwiedziłem w okolicach Bostonu, rośnie dużo sosen o bardzo intensywnym zapachu (leśnym). Spacerowanie przy nich jest bardzo przyjemne, aromat głębokiego boru dobrze działa mi na samopoczucie. Coś mi jednak z tymi sosnami nie pasowalo, ten zapach był wręcz zbyt intensywny jak na pojedyńcze drzewa. Wczoraj zwiedzając okolicę rozwikłałem tę zagwozdkę. Jeden z budynków otoczony był zapachem sosen, ale akurat nie było żadnych drzew w okolicy. I wtedy odkryłem prawdę – zapach pochodzi od mielonej kory, którą rozsypują na trawnikach. Można śmiało powiedzieć, że w ten sposób perfumują ogródki! Przy pierwszej okazji przeszczepię ten zwyczaj do Europy. Wyobrażam sobie, że musi być cudownie czuć las siedząc przy otwartym oknie albo podejżdżając pod dom z pracy czy zakupów.
Mam za to cichą nadzieję, że innych sposobów upiększania rzeczywistości nie przeniosą. W pobliskiej aptece znalazłem na przykład wielką półkę z farbami do włosów dla facetów. Niech się sami malują jak chcą. Artur Andrus wiedział co mówi pisząc* “tu nawet drwal używa kremu na noc”.
Dziś w ciągu spaceru zanotowałem jeszcze dwa spostrzeżenia. Jedno stare, o którym wciąż zapominam napisać, drugie całkiem nowiutkie, bo dzisiejsze. Pierwsze jest takie, że połowa firm widocznych na ulicach to banki. Od małych, rozmiaru kiosku ruchu, przez średnie do wielkich kamienic. Bankomat, z którego można wyplacać bez wysiadania z auta widziałem już wcześniej, ale tu poszli krok dalej – mozna podjechać do okienka i wykonywać czynności bankowe nie wysiadając z auta. Nie rozumiem po co, z resztą przy $3.7 za galon szybko się to skończy. W radio podawali dziś, że popyt na paliwa leci na łeb na szyję.
Drugie, świeże, spostrzeżenie jest takie, że nie widze tu ludzi grubych. Pojedyńczne przypadki oczywiście się pojawiają, ale zdecydowanie więcej tłuściochów się spodziewałem. Tyle się czyta o obrzydliwych grubasach jedzących tylko hamburgery i pączki i… nie ma. Odkrycie to może być obarczone lekkim błędem, ponieważ zostało poczynione na ścieżce rowerowo spacerowej, która ze swojej natury odfiltrowuje grubasów, a następnie potwierdzone w delikatesach (jedzenie ze zwykłego marketu niestety przypomina styropian z gipsem), które raczej też omijają ludzie, dla których najważniejsza jest ilość jedzenia. Tak czy inaczej – na ulicach i przed kościołami też nie widać dużych amerykanów. Massachusetts jest jednym z najchudszych stanów, ale i tak powinno być ich więcej, stereotyp mi się nie sprawdza. Poniżej wstawiam animację z wikpedii pokazującą jak amerykanie obrastali tłuszczem. W planach moich wycieczek po kraju na pewno znadzie się Mississippi, które zajmuje pierwsze miejsce na liście grubych stanów.

Przez moment miałem napisać, że Massachusetts jest jednym z najzdrowszych stanów, ale to już by nie była prawda. Boston dotknięty jest epidemią astmy u dzieci, na razie nikt nie wie dlaczego. Robocza hipoteza mówi, że to przez wilgoć i ogólnie złe warunki w szkołach. Przechodziłem dziś koło szkolnego autobusu z dziećmi – aromat przypominał męską szatnię po WFie, też bym się starał nie oddychać…
Inni “ameykańscy naukowcy” mówią, że chorobę wywołują spaliny autobusów z silnikami diesla i bierne palenie papierosów. Niezmienne zostają tylko liczby, znaczna większość szkół raportuje 7-12% astmatyków wśród uczniów. W niektórych szkołach 27% dzieci cierpi na tą chorobę, niejednokrotnie w stopniu wymagającym regularnej hospitalizacji.
Na zakończenie pożalę się, że amerykańska biurokracja doprowadziła do tego, że nie dostanę wypłaty w ten piątek, tylko będę musiał czekać dodatkowe dwa albo nawet cztery tygodnie. Urząd imigracyjny do tej pory nie wprowadził do komputerów inforamcji, że wjechałem do USA, przez co inne biurokratyczne urzędy nie mogą wystawić kolejnych papierków, przystawić pieczątek i nadać numerków. Dostałem za to dokumenty z pieczątkami potwierdzające, ze nie mogę dostać tego papierka, po który przyszedłem. Jeśli tak samo skuteczni są w łapaniu terrorystów, to lepiej tu nie jeździć metrem ani za dużo nie latać.
Konserwy, suchary i inne racje żywieniowe proszę przysyłać na mój adres. Przetrzymam ich!
* Można mówić piszać? Czy ktoś z czytających mniej spał na polskim niż ja i może wyjaśnić?
“Piszać” można, ale będzie to niepoprawne ;)
Co do ilości astmatyków to na łeb, na szyję dzieci z Massachusetts biją norweskie biegaczki narciarskie. Tam z tego co się orientuję to coś koło 70% choruje na astmę… Może też nie wietrzą szatni? ;)
A delikatesy Drive In też są? Czy tylko fast-foody i banki?
Czekam na pomysł na “drive-through toilet”, zwłaszcza na wersję dla kobiet ;)
Chyba można “mówić pisząc” w takim kontekście, w jakim użyłeś. Zresztą niektórzy mają potrzebę mówienia, gdy czytają, oglądają film w kinie, do siebie (to ja!), a jeszcze inni mówią, nawet jak pozornie słuchają ;)