[USA] Dziennik z podróży, dzień szesnasty

Jest coś doskonale amerykańskiego w słuchaniu jak w radio Ozzy Osbourne wraz z Ms Piggy z mapetów śpiewają “Born To Be Wild”. Szczegoólnie gdy 150 koników pod maską przemieszcza się 30 mil/h po pustej drodze ze świadomością, że zaraz się zatrzymają i będą stały w nieskończoność na światłach na pustym skrzyżowaniu o 0:25 w nocy*.

Światła na skrzyżowaniach zasługują tu na sporo uwagi z kilku powodów. Żeby nikt nie miał wątpliwości – tak, przeczytałem stanowe prawo drogowe, ale i tak się gubię. Moze z długością geograficzną maleje mi IQ – to by wyjaśniało dlaczego okolice Greenwich dobrze na mnie działają. Eureka!

Wracając do świateł:
* po pierwsze są bardzo często. Niejednokrotnie jest ich tyle, widać kilka zestawów jednocześnie. Za to jest sporo zjazdów z prawo, które takie światła omijają.
* po drugie są pozawieszane w najprzedziwniejszych miejscach. Dojeżdzanie do każdego skrzyżowania przypomina rozwiązywanie sudoku z nieodłącznym zestawem pytań: czy to skrzyżowanie ma światła? czy to światło 20m za skrzyżowaniem należy do tego czy do następnego? gdzie jest linia stopu? czy to skrzyżowanie ma przejście dla pieszych? dodatkową atrakcją jest to, że światła często są zawieszone na czymś elastycznym, więc bujają się na wietrze we wszystkie strony i czasami nie wiadomo, w którą stronę akurat świeci.
* po trzecie – czy można skręcać na czerwonym? domyślnie można tu przejechać w prawo na czerwonym świetle, chyba, że na skrzyżowaniu jest tabliczka “No Turn On Red”. Drogowcy montujący te tabliczki muszą się doskonale bawić wymyślając lokalizację dla tych tabliczek – czasem zwieszą ją przed skrzyżowaniem na słupie od świateł, czasem przymocują przed skrzyżowaniem na osobnym patyku. Czasami wybiorą miejsce za skrzyżowaniem po prawej, a czasem po lewej. Chyba, że akurat zawieszą ją na górze na poprzecznej belce. Dla urozmaicenia niektóre tabliczki są zamontowane pod skosem, przyjąłem, że wtedy obowiązują oba kierunki. To (prawdopodobnie) błędne przypuszczenie zostało zbesztane klaksonem przez stojących za mną massholes.
* po czwarte – migające światła różnego koloru. Jakiś niebylejaki mózg musiał kombinować długo jak idealnie przejrzysty system składający się z trzech lampek skomplikować. I wymyślił – poza standardowymi światłami święcącymi każdy z trzech kolorów występuje w odmianie migającej. Takie światła migają we wszystkie cztery strony tak samo, np. cztery migające zielone albo czerwone. Tubylcy zdają się je zupełnie ignorować, moja próba zatrzymania się przed migającym czerwonym skończyła się wysłuchaniem hejnału na klaksony.
* po piąte światła zmieniają się bardzo rzadko i nawet na niewielkich skrzyżowaniach 30 do 60 sekund nikogo nie dziwi. Światła zmieniają się przeważnie w kilku fazach, które by mogły być połączone, a nie są. Efekt jest taki, że na światłach stoi się bardzo, bardzo, bardzo długo. Mam nadzieję, że ktoś policzył czy bardziej zwiększa to bezpieczeństwo czy frustrację czekających.
* po szóste przejścia dla pieszych zawsze są uruchamiane przyciskiem i zawsze blokują całe skrzyżowanie. Większość miejscowych nie przechodzi przez ulicę jak nie wolno. Ludzie czekają na zielone światło, które tu jest białe i przedstawia ludzika (w odóżnieniu od czerwonego, które jest żółto-pomarańczowe i przedstawia dłoń). Domyślnie światło zielone nie zapala się nigdy samo. Aby przejść przez ulicę należy wcisnąc guzik i czekać. Długo czekać, patrz punkt piąty. Gdy światło robi się zielone (białe) to robi się takie jednocześnie na wszystkich przejściach w obrębie skrzyżowania. Czas trwania tego sygnału jest dostosowany do osób o ograniczonej mobilności, najczęściej wynosi 30 sekund na niedużej ulicy. Efekt jest taki, że aby jedna osoba przeszła w 5 sekund jedno przejście całe skrzyżowanie jest zamrożone we wszsytkich kierunkach.

Właśnie się zorientowałem, że napisałem stronę tekstu i dochodzi druga rano. Miałem pisać o szukaniu domu, wyjątkowości tutejszych pralek, odoławianiu i koncercie country, ale ze względu na czas te tematy zostawiam to na jutro, a dziś kończę na wstępie.

Do przeczytania!

* nie wiem dlaczego, ale ta wizja bawi mnie do łez. USA wydają mi się karykaturą tego co znam, zupełnie jak wspomniana piosenka. Ale taką pozytywną karykaturą, która wprawdzie wyolbrzymia drobiazgi, ale w zamian pokazuje proste rozwiązania problemów, które wydawały mi się poważne. Dobra wymiana, miło mi ją obserwować.

Published
Categorized as USA

By mgorecki

http://mgorecki.net/index.php/about/

4 comments

  1. @M: akurat to im rzeczywiście wyszlo słabo, przekombinowali trochę. Trochę mi to przypomina greckie autostrady, gdzie na rozbiegówkach ustawili znaki stopu. Setki, tysiące ludzi wymyślają codziennie koło zamiast uczyć się od sąsiadów. A jak wymyślą to się trzymają kurczowo.

  2. No to fakt, wyszło słabo, ale inne rzeczy mocne. Myślę, że przede wszystkim są zadowolonym narodem ;) A jeśli chodzi o rozbiegówki w Grecji – to niezły LOL! :D

  3. Drogi w Grecji oferuję więcej podobnych rozwiązań, jak masz mocne nerwy i dobre ubezpieczenie, to wyskocz na kilka dni pojeździć po części kontynentalnej. Ogranicznie do 50 oznacza “przyspiesz o 50”, jeździ się poboczami, bo cały czas ktoś wyprzedza. Oznaczenia dróg są słabe, ale ponieważ każdy zapisuje nazwy miejscowości inaczej, to i tak nie ma znaczenia – dwie mapy i gps nie zawsze pozwalały znaleźć to, co sugerowały przewodniki. I naprawdę dziesiątki innych idiotyzmów, wszystko w pięknyuch sceneriach. Polecam raz spróbować ;)

Leave a comment

Your email address will not be published. Required fields are marked *