[USA] Dziennik z podróży, dzień osiemnasty

Jestem dziś wyjątkowo podekscytowany. I nie, nie spełniam prośby Bartka o uzupełnienia bloga o wątki erotyczne. Jestem podekscytowany ponieważ wymyśliłem sposób jak wypełnić tego bloga wieloma interesującymi wpisami. A zrobię to (werble…….) dużo zwiedzając i to opisując! Uwielbiam dobry banał o poranku. Ale tak całkiem serio wymyśliłem naprawdę ekscytujący sposób znalezienia sponsora na taką wyprawę, prezentacja jest już w postaci żółtych karteczek przyklejonych do biurka, niedługo zostanie przeniesiona do PowerPointa i zgłoszona sponsorom. Albo będzie wielki sukces, albo będzie wielka klapa.

Zanim to się jednak stanie będę mieszkał w Arlington, czyli na tej wsi, gdzie jestem teraz. Jak tu przyjechałem, to miałem wrażenie, że to jest straszna dziura, w której nic się nie dzieje. Po objerzeniu sąsiednich miejscowości widzę, że to tętniące życiem miasto. Lokalny teatr juz 15 maja wystawia komedię! Nie jest to może West End z ponad 50cioma przedstawieniami dziennie do wyboru, ale przynajmniej cokolwiek się dzieje raz na dwa miesiące. Tu czas płynie inaczej.

Mój blog został określny jako marudny, więc dziś dla odmiany napiszę o tym jak tu jest obiektywnie. Dziś w czasie spaceru zrobiłem zdjęcie, które pokazuje jakimi problemami zajmują się tutejsi mieszkańcy. To powinno ustawić pozostałe wpisy w odpowiedniej perspektywie:

Podobnych wystawek znalazłem tu dużo, za to ani jednej wlepki widzewa (pozdrawiam AT!), ani jednego bazgrołu na ścianie… Nuda ;)

Skoro już zacząłem odnosić się publicznie do prywatnej korespondencji, to kontynuuję:
* cheeseburger w McDonalds kosztuje $0.99 + podatek stanowy (6.25%). Tak, mają w końcu double cheeseburgery po $1.29. Specjalnie dziś tam podejchałem. Spróbowałem – są znacznie smaczniesze niż w Anglii, co przy okazji obalam mit, ze McDonald’s zawsze smakuje tak samo. Rzekłem!
* nie wiem niestety kiedy przyjedzie do mnie żona. Jak wszystko pójdzie dobrze, to może za tydzień? Jak nie pójdzie, to zawsze może do mnie zadzwonić na Skype.
* jak mi tu jest tak naprawdę? Było ciężko, jest dobrze, Jakbym miał jeszcze raz to wszystko przechodzić, to bez wahania bym się zdecydował. Uwielbiam piętnować bezmyślność, drobiazgowość, papierkologię itp, więc tego typu marudzenie kształtuje tego bloga (może Łukasz miał rację nazywając jednostkę marudności “jeden górecki”. Przy czym 0.2 góreckiego jest uciążliwe dla otoczenia, 0.6 góreckiego zagraża zdrowiu, 1 górecki osiągam tylko ja w szczytowej formie), ale… tu dzieci biegają bez opieki po ulicach! Ludzie są inni i trochę się z nich nabijam i będę jeszcze długo (nie zapomne sławnego – “Ja bardzo lubię Europę, podobała mi się Francja i Egipt”), ale tak samo się nabijałem z każdej inności – Słowaków, Krakowiaków (i Górali?) itp. No dobra, to jest jedyny naród, który znam, który nie radzi sobie na rondach. Blisko mnie jest jedno, kiedyś stanę tam z kamerą, bo to jest po prostu komedia ;)
Przy okazji: kto z czytaczy potrafi pokazać na mapie USA Montanę, Utah, West Virginię i Connecticut?

Zapomniałem, że miałem sie pochwalić, że miałem przyjemność interakcji z prawdziwym lokalnym policjantem. W sklepie go spotkałem, jeszcze nic nie przeskrobałem. Wspomniany policjant zostawił auto z włączonym silnikiem i poszedł sobie do sklepu. Wracałem tą samą drogą jakieś 5 minut później i auto wciąż tak stało. Wszedłem do środka po lokalną gazetę (kocham lokalne gazety, przypominają mi TVP3 Łódź) i… rozmowa między sklepikarzem a policjantem zamilkła. Poczułem sie jak Wyatt Earp wchodzący do salonu… Lokalny Policjant, wiek około 60 lat, stał z miną ucznia przyłapanego na paleniu w toalecie i dość nieudolnie próbował chować papierowy kubek kawy. Uśmiechnąłem się, kupiłem dwie gazety za $1.75 (łacznie) i zostawiłem Panów samych sobie. Jak przejeżdzałem autem koło sklepu parę minut później, to radiowóz dalej stał tak samo…

Lokalne gazety okazały się być dość interesujące. Dowiedziałem się, że:
– istnieje sport zwany lacrosse i jest dość popularny. Zgaduję, że dlatego, że grają w niego gównie nastoletnie dziewczęta, ale mogę się mylić…
– ktoś, kogo zdjęcie i dane osobiste (w tym adres) zajmowały pół strony został uznany za przestępce seksualnego. Pod tą informacją występowała druga mówiąca, że mimo tej publikacji nie wolno w żaden sposób piętnować czy traktować tego osobnika inaczej niż kogokolwiek innego pod groźbią oskarżenia o dyskryminację.
– poznałem ceny wszystkich nieruchomości sprzedanych w ciągu ostatniego tygodnia
– uzyskałem wgląd w pełną listę zgłoszeń na policję i straż pożarną.

W środę 30 marca (dzień wyborany losowo, wszystkie są podobne) na policję zgłoszono:
* jeden pożar komina
* cztery kradzieże/przywłaszczenia
* jedno włamanie
* jedną przemoc domową
* jedno aresztowanie za zakłócanie porządku publicznego

W tym samym dniu Straż Pożarna zanotowała:
* cztery wypadki
* dwa fałszywe alarmy
* osiemnaście przypadków pomocy medycznej (straż pożarna???)
* jeden pożar
* jedno zatrzaśnięcie się w zamkniętym pomieszczeniu

Jak można nie chcieć tu żyć?

Ps. Bardzo proszę o kolejne pytania w komentarzach, w mailach lub smsach. Na pytania telepatycznie nie odpowiadam!

Published
Categorized as USA

By mgorecki

http://mgorecki.net/index.php/about/

3 comments

  1. Zadnych gangow, poscigow, wystrzalow, tarc etniczno-rasowych, nierownosci spolecznej, zezwierzeconego kapitalizmu? Jestem zawiedziony… czyzby moj obraz USA wykreowany na podstawie ogladanych TV seriali mialby byc bledny?

    Pojade jeszcze po stereotypach: Kiedy kupujesz bron? :))

    PS: Blog super, marudnosc w normie, styl wciagajaco-zasysajacy :)

  2. @tdM: Moja okolica jest jednorasowa i w wiekszosci jednokulturowa, wiec jeśli występują jakieś tarcia, to raczej są to tarcia przyjemne. Gangi pojawiają się jakieś 20-30 mil na południowy wchód, w poludniowych dzielnicach Bostonu. Ale to są “specjalne” okolice ;) Jak bardzo będziesz szukał, to znajdziesz potwierdzenia każdej tezy, ja się wolę trzymać swojej ;) Może złe seriale oglądałeś, popatrz na “dr quinn” albo “przystanek alaska” ;)

    Żeby dostać pozwolenie na broń muszę mieć prawo jazdy, a do tego potrzebuję Social Security Number, któego wciąż nie mam. Ale nie widziałem tu ani jednego sklepu z bronią (nawet w Walmarcie), chyba na południu jest ich więcej. Dzięki za przypomnienie, zająłem się szukaniem mieszkania, a zapomniałem o rzeczach ważnych!

Leave a comment

Your email address will not be published. Required fields are marked *