[USA] Dziennik z podróży. Dzień kiedy zrozumiałem, że ja ich nie rozumiem.

W średniowieczu życiem ludzi sterowały pory roku – zaczynała się wiosna to sadzili, latem i jesienią zabezpieczali zapasy. Nasza współczesna cywilizacja uniezależniła nas od pogody, faz księżyca i innych periodycznych zjawisk. W listopadzie można zjeść świeże truskawki, w styczniu wylegiwać się na plaży, w sierpniu jeździć na nartach. Współczesny człowiek może wszystko i to jest przepiękne! Tak przynajmniej wierzyłem do dzisiaj. Popełniłem jednak mały, acz zasadniczy błąd – nie wiziąłem pod uwagę lokalizacji. O ile truskawki przywiozą mi wszędzie, to na plaże w styczniu muszę pojechać.

Od kilkunastu dni próbuję wynająć mieszkanie. Obdzwoniłem wszystkie ogłoszenia drobne oraz sporą ilość agencji nieruchomości, aż dziś w końcu ktoś na drugim końcu kabla* jasno wyartykułował dlaczego nic wynająć nie mogę. Mianowicie życie Bostonu i okolic jest podporządkowane cyklowi akademickiemu. Ludzie wynajmują domy od pierwszego września i zwalniają je w czerwcu. Nikt, nawet jeśli ma wolny dom teraz, nie chce go wynająć na 6 miesięcy, bo właściwie nieprawdopodobne jest, żeby w listopadzie znalazł się tu ktoś chętny, kto będzie chciał ten dom później wynająć. Zupełnie jak ze wspomnianymi nartami – mogę sobię wynająć dom na sześć miesięcy, ale nie tu.

W ten sposób prawdopodobonie będziemy musieli zrezygnować z mieszkania w Arlington, mieście, które bardzo polubiłem. Zamiast tego wyniesiemy się gdzieś na osiedle apartamentowców pod jakimś mniejszym miasteczkiem, prawdopodobnie pod Norwood. Tam jest chyba nawet ładniej i przyjemniek, spełni się też życzenie Eweliny o mieszkaniu na wsi. Tylko tam NIC nie ma. Ewelina musi szybko zrobić prawo jazdy, bo inaczej będzie zmuszona od rana do wieczoraj siedzieć na basenie.

Uważny czytelnik może zadać pytanie dlaczego nie zorientowałem się wcześniej na czym polega problem z wynajmem. Już się tłumaczę. Wynika to z zupełnie innego sposobu komunikacji amerykanów.
Na znaczna część pytań otrzymuję krótką, konkretną i surową odpowiedź – “Tak”/”Nie”. Szczególnie w przypadku tej drugiej coś mi nie pasowało. Przez długi czas wydawało mi się, że razi mnie ostry ton tej wypowiedzi, ponieważ jestem przyzwyczajony, że w Anglii mówi się “przykro mi bardzo, ale niestety nie” albo “nie, przepraszam, akurat się skończyły/nie prowadzimy sprzedaży/może będą za tydzień/proszę spytać za rogiem w aptece” itd. Tu słyszę proste i brutalne “Nie”, po którym występuje wyraźna kropka. Byłem przekonany, że mój dyskomfort spowodowany tym prostym zaprzeczenie wynika z braku form grzecznościowych.
Myliłem się.Dziś zrozumiałem, że moje złe odczucia spowodowane taką krótką odpowiedzią wynikały z tego, że nie otrzymuje wskazówek i pomocy, której bym oczekiwał od cywilizowanego rozmówcy. Amerykanie zachowują się, jakby nie zastanawiali się po co ja zadaję to pytanie albo zupełnie ich to nie obchodziło. Im dłużej o tym myśle, tym większe mam przekonanie, że w prostych, codziennych interakcjach nie występuje tutaj chęć pomocy, albo przynajmniej jakikolwiek gest sugerujący, że chętnie by się pomogło jakby się mogło. Nie jest to też misiowe “Nie mamy Pańskiego płaszcza i co pan nam zrobi”. Ci ludzie po udzieleniu odpowiedzi “Nie!” usmiechając się czekają na następne pytanie, prawdopodobnie z poczuciem dobrze wykonanej pracy przy poprzednim pytaniu.

Kończę, bo skończyły mi się przepyszne przekąski wołowe “Jack Link’s premium cuts” – suszone paski żeberek wołowych. Rewelacyjne! Kupiłem podobne w Anglii i były kiepske, tutejsze to prawdziwa mięsna poezja. I nawet trochę pachną kowbojem!


* jak się powinno mówić przy rozmowie przez komórkę? Na drugim końcu braku kabla? Na drugim końcu telefonu?

Published
Categorized as USA

By mgorecki

http://mgorecki.net/index.php/about/

3 comments

  1. Tutaj też można kupić suszone plasterki jakiejś padliny, więc będę musiał spróbować. Narazie sam wygląd mnie odstraszał, więc nie za bardzo mogłem się zmusić.
    Myślę, ze jednak wujek Google, jest trochę bardziej kumaty ;} przykład: http://www.google.pl/#hl=pl&biw=1680&bih=893&q=lietr%C3%B3ka&aq=f&aqi=&aql=f&oq=&bav=on.2,or.&fp=a7900e9c36d0a959
    Co do kabla i/lub jego braku, to ja bym powiedział, że na drugim końcu kabla bez kabla lub na drugim końcu eteru, powietrza czy innego tego typu medium. Może być jeszcze po drugiej stronie mocy, ale do tego trzeba być zadeklarowanym wyznawca Jedi (podobno w Stanach jest to popularne)

  2. @MJ: dzieki za cynk, znajde i sprobuje :)
    @K: dokladnie wczoraj myslalem o tym, ze google robi sie bardziej kumate… a moje zdanie o probowaniu odstraszajacych lokalnych specyfikow znasz – jak nie sprobujesz to nie bedziesz pewny czy na pewno sa takie straszne jak wygladaja :P

Leave a comment

Your email address will not be published. Required fields are marked *