Przerażające jest jak czas szybko ucieka. Właśnie skojarzyłem, że zostało mi już tylko 48 godzin*. Mniej więcej za tyle czasu kończą się: moje 32 urodziny oraz wolność. Wolność z znaczeniu, że żona przyjeżdza. Sam chciałem to mam. Znaczy z żoną, urodziny same przyszły, specjalnie im nie pomagałem.
Dziś miał nas odwiedzić elektryk, więc postanowiłem spędzić dzień w biurze. Bawi mnie siedzenie u mnie w firmie – wybrałem sobie jeden z wolnych pokoi, wszedłem, zapaliłem światło, zamknąłem drzwi i nikt, absolutnie nikt, się nie spytał: kto ja jestem, co robie w tym biurze, kto mi pozwolił. Może i dobrze, bo pokój wybrałem sobie losowo. Sprawdziłem, że gazeta leżąca na biurku ma ponad 30 dni, że kabel do sieci działa i tak sobię siedzę. Kevin Mitnick został aresztowany z 15 lutego 1995 za włamywanie się do sieci korporacji dokładnie tą metodą – czekał aż ktoś go wpuści do budynku, potem starał się wyglądać jakby był u siebie, siadał sobie gdzie znalazł miejsce i spokojnie przeglądał sobie zawartość sieci firmy. Ponad 16 lat minęło i nic się nie zmieniło!
Byłem oglądać dziś następne mieszkanie. W ogłoszeniu zabrakło jednej “drobnej” informacji – mieszkanie znajduje się na drugim piętrze**, a na pierwszym jest małe prywatne przedszkole od godziny 7:30am do 6:00pm. To oraz data ostatniego remontu (około 1971…) rzutowały na cenę, która była bardzo przystępna – $1400/miesiąc***. Chyba mogłem się zorientować wcześniej, że coś jest nie tak z tym miejscem, skoro stoi puste – w ogłoszeniu była informacja, że jest dostępne od zaraz. Większość domów z ogłoszeń jest tu dostępnych 2-3 dni i znikają. To się chyba nazywa rynek sprzedawcy, jedno mieszkanie, które wybrałem miało 3 konkurujące oferty, drugie 6! Jeszcze raz mi ktoś powie, że tu jest kryzys, to go kopnę. Obiecuję!
* tak naprawdę to mniej, ale 48h brzmi bardziej dramatycznie niż 44h 27minut…
** czytając post przed wysłaniem zorientowałem się, że już liczę piętra po amerykańsku. Tu nie ma pojęcia parteru – parter to piersze piętro, pierwsze piętro to drugie piętro itd. Tak jak we Francji
*** w tym blogu częściej niż w życiu zwracam uwagę na sumy i pieniądze. To ma dwa uzasadnienia: 1. chcę pokazać innym jakiego z rzędu kosztami trzeba się tu liczyć; 2. próbuję przyswoić sobie amerykański sposób postrzegania świata (dolar, dolar, dolar, dolar, czlowiek, dolar, dolar…)
Jeśli chodzi o piętra, to ja się przestawiam tak samo, jak z czasem – przy przekroczeniu granicy odczytuje ustawienia lokalne i zapisuje w głowie. W Finlandii też nie ma parterów a piwnice oznaczone są przedrostkiem “K”, np. K1, K2 itp.
A w kwestii bezpieczeństwa, to u nas jakiś czas temu była (zapowiedziana!) kontrola bezpieczeństwa, czyli chodzili smutni panowie i “legitymowali” wszystkich, którzy nie mieli identyfikatorów w widocznym miejscu. Legitymowanie to odbywało się najczęściej tak:
– Dzien dobry, kim Pan jest i gdzie jest Pana identyfikator?
– Dzien dobry, nazywam sie X a identyfikator zostawiłem przy biurku 2 piętra wyżej.
– Ok, to proszę pójść po niego, wrócić tu do mnie i mi go pokazać.
– Ok, do widzenia.
Oczywiście akcja reklamowa była pod hasłem kontroli dostępu i wyrzucenia niepowołanych osób za drzwi :}
Miałem dziś trening z etyki i bezpieczeństwa danych. Prosili, zeby zglaszac jak sie widzi cos nieodpowiedniego i mam teraz problem – zglaszac czy nie…