Właśnie wróciliśmy z dużych zakupów w Ikei. Ci co słyszeli jak bardzo marudziłem wcześniej na ten sklep i jego wyroby mogą być zaskoczeni dlaczego świadomie zdecydowałem się skorzystać z tego przybytku. Otóż po raz kolejny okazało się, że europejczycy są jednak znacznie efektywniesi od Amerykanów. Na każdym kroku to widać, dziś na przykład wysłałem zapytania ofertowe na przeprowadzkę, którą planujemy na wrzesień (dobre planowanie to 3/4 sukcesu) i zostałem zasypany telefonami, z których połowa miała na celu umówienie wizyty przedstawiciela firmy, który sprawdzi co mam do wysłania. Wiarę w rozsądek przywróciły mi dwie firmy, które zauafały mi, że potrafię samodzielnie policzyć ile mam w domu łóżek, krzeseł i telewizorów, lecz niestety została on zdruzgotana gdy otrzymałem telefon o treści prawie dosłownie takiej: “Panie Mardż-cz-co-n, dzwonię z firmy cośtam i zaraz wyslę Panu e-maila. Pozdrawiam…”. Mam wrażenie, że otwiera to całkiem ciekawe perspektywy na tutejszym rynku, wystarczy przenieść żywcem kilka rozwiązań działających na starym kontynencie i zacząć liczyć miliony. Jakby ktoś był chętny, to proszę o maila, zbierają mi się pomysły właściwie z każdej rzeczy, którą tu robię…
Czym sobie zasłużyły inne sklepy, że zdecydowaliśmy się je ominąć? Duże sklepy wielobranżowe (JSPenny, Target itp) ofertę meblową miały głównie on-line bez możliwości obejrzenia przed zakupem. Inne albo miały ceny z kosmosu albo absurdalne warunki dostawy. Dziś już wydawało mi się, że znalazłem doskonały sklep – ładne rzeczy, rozsądne ceny i dowóz tam gdzie trzeba, jednak nabyta nieufność do standarów obsługi nakłoniła mnie do telefonu do nich. Po przebiciu się przez wielopoziomowe menu automatyczne (“jesli jeszcze nie masz dosyc wciskania guzików, wybierz jeden; jeśli nie chcesz już nic wciskać, wybierz dwa; jeśli…”), wytłumaczeniu problemu i odczekaniu dłuższego czasu aż system odpowie uzyskałem informację od wyraźnie zadowolonej Panienki, że nie ma problemu, dowożą i to co tylko dwa tygodnie! Akurat dziś byli w naszej okolicy, ale mogę sobie wybrać dostawę na 11go albo nawet 25go maja! Zrezygnowałem z dwutygodniowego spania na podłodze i pojechaliśmy do Szewdów, którzy spytali czy dostawa z wniesieniem ma być jutro między 8-12, 12-16 czy moze 16-20ta. I to o połowę taniej.
Wspomniałem w poprzednim akapicie, że dzwoniąc do sklepu czekałem “na odpowiedź systemu” zanim uzyskałem odpowiedź. Po serii rozmów telefonicznych dochodzę do wniosku, że USA to wielki żywy skansen przestarzałych komputerów i systemów informatycznych. Każda próba uzyskania informacji od właściwie kogokolwiek zawiera taki moment, w którym obsługa przeprasza i prosi o cierpliwość zanim komputer wyświetli dane. Zaczynam nabierać przekonania, że to kolejny przykład sytuacji gdzie amerykanie przegrywają, bo byli pierwsi. To oni wymyślili komputeryzację w obecnym kształcie, firmy zainwestowały wielkie pieniądze na raczkujące rozwiązania, które jakoś zadziałały i tak zostało. Tak samo jak z drogami, wiekowymi lotniskami itp. Już o tym wspominałem i pewnie jeszcze będę, po części jako ciekawostkę, po części do rozważenia tygrysom europy czy czegokolwiek innego. To się chyba fachowo nazywa “spoczywanie na laurach”.
W dzisiejszym wpisie zabrakło miejsca na ciąg dalszy wrażeń z Bostonu, bo za 6h muszę wstać i jechać odebrać klucze do nowego mieszkania. Mam nadzieję, że wszystko przebiegnie tak płynnie, że nie będę miał o czym pisać. Chociaż szczerze wątpię, bo Amerykanie dostarczają mi tu rozrywek i zajęć na każdym kroku. Np okazało się, że administracja nie przyjmuje wpłat kartą kredytową, gotówką ani przelewem, tylko czekiem. Na szczęście dopytałem czy przyjmą czek, który posiadam i stwierdzili, że nie. Tzn jako drugi czynsz tak, jako pierwszy muszę przynieść czek wystawiony przez kasjera w banku. Poczłapałem do oddziału, podszedłem do okienka, wytłumaczyłem o co chodzi, wypisaliśmy z Panem druczek, Pan przepisał druczek do komputera, poczekaliśmy chwilę, Pan wydrukował czek na następnym druczku, poszedł do swojego managera, który podpisał nowy kwitek po czym radośnie wręczył mi czek. Zadzoniłem spytać czy taki będzie dobry – podobno tak. Trzymam za siebie kciuki.
ciesze sie ze mialem dzis co poczytac do porannej (10:06 am)kawy w pracy :D
Dawno nie czytałem, bo czasu nie miałem, ale teraz wracam do czytania z wielką przyjemnością :-)