[USA] Łamanie prawa w Texasie

Wczoraj złamałem prawo lokalne naszego miasta. Tzn. prawdopodobnie złamałem, bo mimo kilkukrotnego przeczytania rozporządzenia nie jestem w stanie zrozumieć jakie są tutaj zasady podlewania ogródków przed domem. Wiem, że mycie auta na podjeździe jest karane mandatem do $500 oraz że podlewanie betonowego podjazdu jest zagrożone podobną karą. Według przepisów domy jednorodzinne o numerach nieparzystych mogą nawadniać trawniki w soboty oraz środy (jeśli to naprawdę konieczne) między północą a 10tą rano oraz między 7mą wieczorem a północą. Jednocześnie rozporządzenie mówi, że dozwolone jest podlewanie ręczne, nie określa jednak co to znaczy. Trzymałem wąż w ręce jak podlewałem, według zdjęć na google to spełnia wymagania, ale czy na pewno? Może wolno tylko wiaderkiem? Albo tyle ile się w rękach zmieści?

Ciężko ich jednak winić za ograniczenia w podlewaniu, przyroda wygląda tutaj tak jak na zdjęciu poniżej. Tzn za wyjątkiem naszego ogródka, który jest jeszcze bardziej suchy – widać tylko zasuszone liście i żółty piasek. Facet wręczający nam klucze mówił, żeby czasem spryskać za domem, żeby się nie kurzyło.

Do Texasu przyjechaliśmy w piątek. Od tego czasu poznaliśmy już dwoje sąsiadów (to 100% więcej niż w Norwood) oraz dostaliśmy dwa niezależne zaproszenia od agentów nieruchomości na wspólne zwiedzanie miasta. Bardzo naciskali, żeby zadzwonić, prawie tak jakby naprawdę tego chcieli; może aż z ciekawości sprawdzę jak daleko sięga tutejsza gościna. Tymczasem będę się cieszył, że znalazłem tak przyjazne miejsce na świecie. Przyjazne i bezpieczne – musi tu być bezpiecznie skoro dzieci wieczorem biegają same po ulicach, a garaże są zostawiane otwarte. Na wieczornym spacerze widzieliśmy sporo ludzi siedzących przed domami – na krzesłach, na trawie i na swoich półciężarówkach. Wywołało to we mnie bardzo miłe wrażenie miejsca, gdzie ludzie są bardziej otwarci, nawet mimo cmentarzy i czaszek, które już “zdobią” wiele domów. Jest jeszcze miesiąć do Halloween, jak najbliźsi sąsiedzi też zacznąć stroić domy, to nie będziemy mieć wyjścia, tylko kupimy wielką dmuchaną, podświetlaną od środka czaszkę, albo plastikowego kościotrupa ($39.99)

Jeśli uda mi się wymigać jutro od skręcania biurka, to wstawię informacje o przebiegu naszej trasy i udostępnie pierwszą garść zdjęć. A widzieliśmy miejsca niezwyłe – niektóre śliczne i urocze, inne dzikie i przerażające. Zwiedzaliśmy historyczne (1850-1900) miasta, slumsy, destylernie whiskey oraz szklane miasta. Warto będzie zobaczyc i poczytać, więc trzymajcie kciuki, żeby meble same się poskręcały!

Published
Categorized as USA Tagged ,

By mgorecki

http://mgorecki.net/index.php/about/

4 comments

  1. Może nie uwierzysz, ale meble sie nie poskręcały same. Postanowiłem zignorować to i pisac przy stole, zacząłem więc przygotowywać mapy z podróży i… 3h znow straciłem…

Leave a comment

Your email address will not be published. Required fields are marked *